Kochani obiecałam jakieś dwa posty temu, że opowiem Wam historię mojej już prawie 9-letniej miłości. Cały czas wracam do tego jak ważna jest to dla mnie osoba musicie wiedzieć jak się poznaliśmy.
Historia może kilka osób zaciekawi, a kilku innym poprawi humor, da nadzieję.
Mojego ukochanego P. poznałam po prostu u siebie w domu, któregoś dnia 10.03.2008 do mnie przyjechał. Także jeśli ktoś Wam mówi, że nikogo nie poznacie, bo siedzicie cały czas w domu to nie słuchajcie. Nigdy nie wiemy co i kiedy Nam się przydarzy.
To był czas kiedy chodziłam do pierwszej klasy liceum, czas w którym młodzi ludzie wymieniali się przypadkowymi numerami telefonów innych osób i pisali ze sobą mimo, że się nie znali. Ta mania pochłonęła również moją koleżankę z tamtych lat i mojego obecnego chłopaka, pisali ze sobą ok 2 lat, ale nigdy się nie spotkali mimo, że nasze miejscowości dzieliło tylko 30 km.
I tak pewnego dnia postanowili się spotkać, ale P. przypadkowo zapukał do moich drzwi chociaż ani opis domu ani nr nie miały ze sobą nic wspólnego. Czysty przypadek...może przeznaczenie jeśli ktoś wierzy. I tak od pierwszego spojrzenia na siebie nie możemy wzroku od siebie oderwać do teraz. To naprawdę było jak uścisk serca. Tego dnia został pod głupim pretekstem, że to na pewno mnie szukał i żebym nic więcej nie tłumaczyła. Przyjeżdżał codziennie pod moją szkołę i się poznawaliśmy coraz bardziej w sobie zakochiwaliśmy... nocne rozmowy, spacery bez końca i ścisk w brzuchu na samą myśl o tym, że zaraz się zobaczymy.
Cudowny czas... tak trwa już tyle lat, chociaż z roczną przerwą o której może kiedyś :-)
Jakie są Wasze historię, bardzo liczę, że się podzielicie...nawet jeśli potem może coś się nie udało?
P.S moja koleżanka z racji tego, że się nie poznali w ogóle nie miała mi tego za złe :-)
http://pozytywnaplus.blogspot.com