1/30/2017

I love Zakopane

Kochani, przez ostatnie dni miałam trochę wolnego w pracy, to był idealny czas na wyjazd. Jednak mój kochany chłopak nie miał wolnego w pracy, dlatego sama wybrałam się do Zakopanego. Chyba nawet nie miałam czasu na tęsknotę, cały czas chodziłam po górach z otwartą buzią, bo nie mogłam uwierzyć, że to prawdziwe. Chciałam wszystkiego dotknąć, bo wyglądało jak namalowane. 
Góry zimą są wspaniałe, nie umiem jeździć na nartach, nie chodzę na stok, ale chodzę po górach intesywnie w ciągu dwóch dni zrobiłam 50km z góry i w dół, co lubię mniej. Po wyjeździe jestem w jakimś fantastycznym transie tych pięknych widoków. Mega polecam taki wyjazd. Zakopane wcale nie jest według mnie przereklamowane, po prostu to nie tylko Krupówki to piękne góry, widoki które trzeba zobaczyć nie da się opisać.


Dajcie  znać koniecznie co u Was? Co o tym myślicie?
Zostawiam Was w klimacie zdjęć :-)
Pozdrawiam.













1/18/2017

Zimowe Morze

Kochani jak już wiecie uwielbiam jeździć w różne miejsca, spacerować, zwiedzać. Dlatego w weekend z moim P. wybraliśmy się nad Morze do Gdańska, bo nigdy nie byłam porą zimową. I...super, mega polecam spacer zimą po plaży, powietrze jest po prostu idealne, zwłaszcza, że z tym jest ostatnio problem w miastach. Poddychaliśmy, pospacerowaliśmy, było naprawdę magicznie. 
Dajcie znać czy poza górami znacie jakieś miejsce w Polsce, które warto odwiedzić zimą, może w mazowieckim? Napiszcie koniecznie czy byliście również nad morzem zimą :-)?
Zostawiam Was z morskim klimatem zdjęć. 
Pozdrawiam.











http://pozytywnaplus.blogspot.com

1/11/2017

Trudna decyzja


Dziś trochę smutny post. W ogóle na codzień nie lubię takich tematów. Cieszę się zyciem dopóki jakieś większe problemy mnie i moich bliskich nie dotyczą. 
Niestety ostatnio widziałam mocno płonący budynek mieszkalny (zdjęcie poniżej). Wybuchały butle gazowe, zanim Straż Pożarna dotarła na miejsce, które było trochę oddalone od miasta, budynek już w całości objęty był płomieniem. Wielka tragedia jednak na szczęście w środku już nikogo nie było.  Taki widok skłania chyba każdego do pewnych przemyśleń jak kruche jest to czym się otaczamy. Dom kojarzy nam się z bezpieczną przestrzenią, azylem, miejscem do którego jak się schowamy nic złego się nie stanie. Chroni nas przed deszczem, wiatrem, mrozem, palącym słońcem. Co jednak mamy zrobić gdy to bezpieczne miesce zaczyna płonąć wraz z całym naszym dorobkiem, wszystkimi dobrami i naszą rodziną. Co zabrać, kogo pierwszego wyprowadzić... nie wiem czy w ogóle da się w takim czasie racjonalnie myśleć. Przyczyn pożaru może być wiele, to żywioł który bardzo szybko się rozprzestrzenia. A gdy osiągnie ogromne rozmiary to sami sobie nie poradzimy. W jednej chwili można pozostać na 15 stopniowym mrozie tylko w kapciach. I co dalej?




Czy kiedykolwiek zastanawialiście się co wtedy, może byliście świadkami takiej tragedii, wzywaliście pomoc? Podzielcie się swoimi doświadczeniami i opinią. Pozdrawiam.



http://pozytywnaplus.blogspot.com

1/03/2017

Cały mój świat w jednej osobie

Kochani obiecałam jakieś dwa posty temu, że opowiem Wam historię mojej już prawie 9-letniej miłości. Cały czas wracam do tego jak ważna jest to dla mnie osoba musicie wiedzieć jak się poznaliśmy.
Historia może kilka osób zaciekawi, a kilku innym poprawi humor, da nadzieję.
Mojego ukochanego P. poznałam po prostu u siebie w domu, któregoś dnia 10.03.2008 do mnie przyjechał. Także jeśli ktoś Wam mówi, że nikogo nie poznacie, bo siedzicie cały czas w domu to nie słuchajcie. Nigdy nie wiemy co i kiedy Nam się przydarzy.
To był czas kiedy chodziłam do pierwszej klasy liceum, czas w którym młodzi ludzie wymieniali się przypadkowymi numerami telefonów innych osób i pisali ze sobą mimo, że się nie znali. Ta mania pochłonęła również moją koleżankę z tamtych lat i mojego obecnego chłopaka, pisali ze sobą ok 2 lat, ale nigdy się nie spotkali mimo, że nasze miejscowości dzieliło tylko 30 km.
I tak pewnego dnia postanowili się spotkać, ale P. przypadkowo zapukał do moich drzwi chociaż ani opis domu ani nr nie miały ze sobą nic wspólnego. Czysty przypadek...może przeznaczenie jeśli ktoś wierzy. I tak od pierwszego spojrzenia na siebie nie możemy wzroku od siebie oderwać do teraz.  To naprawdę było jak uścisk serca. Tego dnia został pod głupim pretekstem, że to na pewno mnie szukał i żebym nic więcej nie tłumaczyła. Przyjeżdżał codziennie pod moją szkołę i się poznawaliśmy coraz bardziej w sobie zakochiwaliśmy... nocne rozmowy, spacery bez końca i ścisk w brzuchu na samą myśl o tym, że zaraz się zobaczymy.
Cudowny czas...  tak trwa już tyle lat, chociaż z roczną przerwą o której może kiedyś :-)

Jakie są Wasze historię, bardzo liczę, że się podzielicie...nawet jeśli potem może coś się nie udało?


P.S moja koleżanka z racji tego, że się nie poznali w ogóle nie miała mi tego za złe :-)



http://pozytywnaplus.blogspot.com